wtorek, 31 grudnia 2013

26. Ostatni dzień w roku

Męża wygoniłam na zakupy tak więc spokojnie mogę zasiąść do napisania dla was notki noworocznej :) Może zaczniemy od takiego podsumowania roku 2013? Tak szczerze mówiąc to ten rok nie był wcale taki zły jak się zaczął, wprawdzie dopiero w listopadzie wszystko się tak uspokoiło, bym bez nerwów myślała o kolejnym dniu, ale na prawdę myślałam, że będzie dużo gorszy niż był. W Styczniu zmarła moja przyjaciółka, a miała zaledwie 21 lat. Nie wiadomo czy to śmierć naturalna czy samobójstwo czy cokolwiek innego równie strasznego. W Lutym byłam świadkiem usiłowania zabujstwa, ostatnia sprawa odbyła się w listopadzie i mam nadzieję, że już nie będę musiała wyjeżdżać do Niemiec. W marcu się przeprowadziliśmy do innego miasta w Niemczech by trochę odbić od tamtego towarzystwa. Kwiecień i Maj to głównie minęły nam na przygotowaniach do ślubu, a 1 czerwca nasz wielki dzień. Ślub. Od tego dnia już nie byłam panną, a samo wesele było super. Tylko "trochę" emocje wzięły nade mną górę w urzędzie. Hehe. Na przełomie lipca/sierpnia dowiedziałam się, że będę mamą, a od 13 września prowadzę bloga. Od listopada jestem w Polsce i zostaję aż do porodu, a po porodzie znów wracam do Niemiec. Ten rok był trochę szalony, ale i tak, więcej rzeczy było pozytywnych niż negatywnych.

A postanowienia noworoczne? Z roku 2013 spełniłam może w 20%. Zaczęłam czytać więcej książek, zaczęłam się malować, na moim placu widnieje obrączka, a pod moim serduszkiem bije drugie serduszko (które właśnie zaczęło kopać). Na rok 2014 nie składam sobie żadnych postanowień, bo jak to mówią, co ma być to będzie.




Pełnego brzuszka, białego puszka,
humoru dobrego, sylwestra pijanego,
dużo przyjemności, jedynej miłości,
kogoś u twego boku, tego życzę wam w Nowym Roku!


poniedziałek, 30 grudnia 2013

25. Święta, święta i po świętach, a jutro Sylwester!

Przepraszam, że nie pisałam ale nie miałam ani czasu, ani chęci. Święta mnie bardzo wypompowały i jakoś nawet nie miała ochoty ich opisywać bo moim zdaniem był to zupełny niewypał. Coś czuję, że JA szykuję jakąś rewolucję na łonie mojej rodziny. Zamierzam w końcu wszystkim wygarnąć co mi u nich odpowiada a co nie, bo mam już dość łażenia, milczenia i przytakiwania. I ciągle udaje, że nic nie widzę.

Sylwester... Nowy rok przed nami. Lista z postanowieniami gotowa teraz tylko czekać. Chodź to już jutro. Mam nadzieję, że nowy rok będzie lepszy od tego i spokojniejszy. Bez zbędnej śmierci i wizytach na policji, a potem w sondzie. (o tym, może kiedy indziej).

EH... miejmy nadzieje, że wszystko się jakoś poukłada.

Pozdrawiam was serdecznie.

poniedziałek, 23 grudnia 2013

24. Tęsknie za Tobą Angel...

Kochana! Tęsknie za Tobą. Bardzo tęsknie. To już rok gdy widziałam Cię po raz ostatni. Uśmiechniętą, zadowoloną, pełną życia. I pomagającą mi pakować świąteczne prezenty. 
Wtedy ostatni raz rozmawiałyśmy, śmiałyśmy się i grałyśmy w karty. Poznałaś mojego przyszłego męża i powiedziałaś, że na naszym ślubie to Ciebie nie będzie. I nie było...
Twój numer mam do dziś, przyłapuje się na tym, że chcę zadzwonić, ale wiem, że ty już nie odbierzesz.
Tęsknie za Tobą. Tak bardzo tęsknie.
Jesteś mi Potrzebna. 

Mam nadzieję, że tam gdzie teraz jesteś jest Ci lepiej niż tutaj - na ziemi. Że tam odnalazłaś swoje miejsce i już nie trapią Cię żadne zmartwienia. Że wiedziałaś co robisz odchodząc od nas, od ludzi, którzy Cię kochali. 

Przepraszam...

niedziela, 22 grudnia 2013

23. Mam dość! czyli święta wychodzą mi nosem.

Nie mam siły na nic. Mam już tego całego przygotowywania dość. A dziś z bezsilności się popłakałam. Szczerze mówiąc to bardzo się cieszę, że mąż chociaż na święta przyjechał, ale było by mi lepiej bez niego. Po co mi facet, który zamiast od rana chrzątać się po domu i pomóc mi przygotowywać pokój i mieszkanie do świąt woli spać? Jest 15, a on jeszcze śpi, a ja co? Chcę posprzątać w pokoju i nie mogę, bo przecież mu to przeszkadza.

Nie przetłumaczysz mu tego, że za dwa dni wigilia i trzeba posprzątać. Wiecie czego również się mu nie przetłumaczy? Tego, że jestem w ciąży i, że teraz wcześniej kładę się spać bez zapalonego telewizora i jakiegoś filmu, który leic w tle. Wolę się położyć przed 22-23 i rano wstać, ale niee... Mąż w domu, ma wolne, chce odpocząć to muszę się kurwa dostosować! Niech już idzie spać do tego hotelu tak jak mówi, bo ze mną to on się wyspać nie może.

A czego on oczekiwał? Że dalej będę zarywała nocki i będzie super fajnie, bo będę wieczorami z nim łaziła po znajomych, albo pozwolę im tutaj siedzieć? O nie! Ja chcę mieć teraz spokój...

Niech te święta już się kończą.

piątek, 20 grudnia 2013

22. W końcu razem.

W końcu się doczekałam! Mój mąż wrócił! Przygotowania do świąt teraz idą o wiele szybciej. Jutro więcej napiszę, bo dziś jestem troszkę zmęczona. Chodź to dopiero 23 tydzień mała kopniakami daje już popalić, a ja coraz szybciej się męczę gdy chodzę np. na zakupach czy gdzieś. A dziś miałam taki zabiegany i zakręcony dzień więc spadam spać.

Pozdrawiam.

czwartek, 19 grudnia 2013

21. Wizyta, wizyta i po wizycie.

Jak to miło już być w domku, leżeć sobie pod kołdrą z myślą, że już jutro mój ślubny będzie z nami i w końcu nie będę okładała boku łóżka poduszkami by mi się wygodnie spało. Za poduszki będzie robił mi mój mąż. No, ale przejdźmy w końcu do wizyty, bo dziś byłam na badaniu u Prowadzącego.

Nie widać pitolka nadal więc stwierdziłam tak samo jak Pan Doktor od kilku wizyt, że to będzie dziewucha. Czy imię mamy już wybrane? Imiona były wybrane zanim się Kruszynka poczęła. Uwielbiam te nasze kreskówki, jestem z mężem ich wielkim fanem :). Pan doktor dał nam również nagranie z wizyty i teraz czekam aż mój tata wróci z pracy by pokazać. Mężowi oczywiście też pokażę, ale jak będzie grzeczny. Zastanawiałam się czy by i wam nie pokazać, ale stwierdziłam, że mąż ma pierwszeństwo :) Jak będziecie chcieli to pokażę.

Na wizycie była ze mną moja mamusia, oczywiście standardowo musiała się wzruszyć chodź tak jak i ja stwierdziła, że na tym ekraniku to jak w statku kosmicznym. Hihi. Prowadzący mnie pochwalił i na koniec przepisał żelazo.

Szczerze mówiąc obawiałam się, że będę musiała powtarzać glukozę, ale na szczęście nie muszę chodź wynik zaskakujący, bo zaledwie 68. Po 2 godzinach.

Idę kochane mamie pomagać w kuchni i dalej robić porządek z moimi ciuchami, bo w końcu w szawce trzeba zrobić miejsce dla męża. ;)

Pozdrawiam was serdecznie.

środa, 18 grudnia 2013

20. Wieczorne przemyślenia

Korzystając z chwili leniuchowania i odpoczywania po ciężkim i męczącym dniu postanowiłam napisać drugiego tego dnia posta. Takie tam, lanie wody, jak to moja mama mówi. Muszę się po prostu jakoś wygadać, taką potrzebę czuję. Nie miejcie mi tego za złe.

Mam strasznie niski próg bólu. Jak ząb mnie bolał przez 3 dni, bo jakieś zapalenie miałam to chodziłam po ścianach. Teraz, zanim trafiłam do szpitala też ryczałam bo brzuch mnie bolał. Gdy przed zajściem w ciążę miewałam okres, miałam dwa dni z życia wycięte, bo pod kołdrą, z termoforem, na ketanolu jechałam i nie zawsze pomagało. Oczywiście zasmarkana i zaryczana. Pamiętam taką sytuację, gdzie mąż podczas okresu poszedł spać na podłogę i powiedział, że przyjdzie do mnie jak już zasnę, bo bał się obok położyć by bardziej nie bolało i bym nie cierpiała. Do czego zmierzam? A no do porodu. Bo przecież to co ja do tej pory przeżyłam to nic z tym bólem, który mnie czeka. Cholernie się go boję. Boję się, że nie dam rady i się zbuntuje w trakcie, odwrócę się na bok i powiem, że ja nie rodzę (o takiej sytuacji też słyszałam). A jak znieczulenie nie zadziała? Może tylko sobie wmawiam, może to nie jest taki straszny ból jaki sobie wyobrażam, ale jednak ból...

Jak już pisałam po nowym roku zaczynam szykować wyprawkę dla malucha. Wcześniej chciałam poczekać tak do 7 miesiąca i wtedy z przyszłymi dziadkami przeglądać oferty, wybierać to co wpadnie nam w oko, a na końcu kupować. Ale od kilku dni nie chce opuścić mnie przeczucie, że już powinnam się za to zabrać. Wprawdzie jestem dopiero w 5 miesiącu, ale mam wrażenie, że coś się szykuje. Nie teraz, ale, że niedługo coś się stanie. A na 90% mam wrażenie, że urodzę przed wyznaczonym terminem. A czemu? W sumie sama nie wiem z kąt to przeczucie. Ale pierwszą ciążę poroniłam, teraz jak leżałam w szpitalu to też było poronienie zagrażające... Może to tylko moje wymyślone i bezpodstawne przemyślenia, ale jednak...

No nic kochani. Zamykam laptopa i idę zrobić sobie odprężającą kąpiel, bo czuję, że Księżniczka zaczyna się już denerwować, bo i ja trochę posmutniałam, i daje mi znać o tym kopniakami. Jutro czeka nas wizyta u lekarza i konsultacja z wynikami, w tym tej nieszczęsnej krzywej cukrowej. Zobaczymy co nam Prowadzący powie. Jutro również być może zobaczę Gwiazdeczkę już w 3D, bo poprzednio jak byłam powiedziałam Panu, że z mamą przychodzę bo bardzo chciała zobaczyć i posłuchać serduszka. No i w końcu muszę spisać sobie tych parę pytań, które mnie dręczą.

Pozdrawiam was serdecznie i obiecuję, że po wizycie u lekarza oraz po świątecznych zakupach przysiądę do lapstroka (często tak piszę na laptopa więc proszę się nie przejmować) i napiszę wam co tam nam Prowadzący nasz powiedział.

Dobranoc kochani. Zapraszam was również przy okazji do komentowania jak i obserwowania bloga.

19. Przestałam się czuć kobieco.

I humorki się zaczęły. Już wczoraj wieczorem, gdy zamknęłam laptopa, poszłam do pokoju rodziców i z nimi zaczęłam oglądać telewizję. Ale gdy wróciłam do siebie do pokoju by iść spać jakieś takie "wieśniackie" myśli mnie naszły.

No bo to logiczne, że w ciąży się tyje. I brzuch rośnie i cyc do przodu też idzie i inne części ciała czasem też dostają parę kilo więcej. Ale jak patrze na inne przyszłe mamy to one jakoś tak ładnie wyglądają. I tutaj fajna bluzeczka i jakieś leginsy. A ja w leginsach nie chodzę! Bo za zimno mi, bo nie lubię, bo za cienkie... No a w dżinsy to ja się już nie mieszczę i nawet nie chcę ich ubierać bo nawet jeśli pasują i się w nie zmieszczę no to uwierają po paru godzinach, a tu przecież o wygodę chodzi. No to pozostały mi dresy.

Moją mamę, tatę i męża to nie dziwi bo ja od zawsze chodziłam luźno ubrana i wolałam bluzy z kapturem, ale teraz jakoś mi to przeszkadza i nie potrafię się przestawić na coś innego.

A szkoda... Po prostu przestałam się już czuć kobieco.

wtorek, 17 grudnia 2013

18. Syndrom wicia gniazda

Dopadł i mnie! Wielki armagedon nadciągnął i... stwierdzam, że ten armagedon nosi nazwę: syndrom wicia gniazda. Dziś rano wstałam z zamiarem przygotowania pokoju na święta: posprzątanie go, wytarcie wszędzie kurzy, umyciem okien i... i prawie to zrobiłam, ale zaczęłam przestawiać SAMA meble w pokoju. Sama, bo moja mama w pracy, tata w pracy, a mąż w Niemczech. Przyszła babcia się trochę zdziwi jak wejdzie do domu i zobaczy, że wszystko jest poprzewracane do góry nogami.

Coś czuję, że to tak szybko nie minie. Wczoraj rozmawiałam z tatą o farbię do pokoju, bo ściany chcę przemalować. Telewizor wynieść do piwnicy. Węża postawić wyżej. Łóżko swoje chcę by wróciło na swoje dawne miejsce. Miejsce na łóżeczko mam już wybrane i jak wszystko się uda niedługo będą pierwsze przymiarki.

Niby to dopiero 5 miesiąc ciąży, ale teraz podjęłam decyzję, że po sylwestrze, od nowego roku, zaczynam wszystko kupować dla Wiercipięty. Czemu tak wcześnie? A no wcześnie, bo tak jak sobie niedawno myślałam, różnie to bywa. A może przyjdzie mi urodzić wcześniej niż w kwietniu? Dziunia rozwija się prawidłowo i nie ma żadnych czynników, które by miały na to wskazywać, ale stwierdziłam, że będę dmuchała na zimne. Pierwszą ciążę poroniłam, teraz też jak leżałam w szpitalu było poronienie zagrażające więc kto to wie jak to wszystko się potoczy?

A teraz do was piszę, bo zrobiłam sobie małą przerwę i chciałam zwolnić trochę obroty, chodź Księżniczka (według lekarza) jest dzisiaj wyjątkowo spokojna jak na tą godzinę. Już zawsze o tej poże dawała znać paroma kopniakami, ale pewnie rozumie, że mamusia wpadła w stan z którego wyjdzie pewnie dopiero wieczorem (pożądki itp.) więc sobie spokojnie i smacznie śpi.

A to choinka, którą wczoraj razem z przyszłą babcią ubierałyśmy. Nie stoi u mnie w pokoju, bo stwierdziłam, że w tym roku nie chcę mieć drzewka u siebie, ale za to mam w planach wykonać jakieś łańcuchy, gwiazdki itp. z papieru oraz na ścianę powiesić lampki. Ale zobaczymy jak to wszystko wyjdzie.

Pozdrawiam i zapraszam do komentowania.


poniedziałek, 16 grudnia 2013

17. Święta tuż tuż, a śniegu brak. Przygotowania świąteczne + pieseł

Ja się was kochani pytam, gdzie jest ten śnieg? Czyżby kolejny rok z rzędu Święta Bożego Narodzenia nie będą białe a szarobure? No, ale trudno, ważne chodź dzisiaj słonko u mnie wyszło i nie pada deszcz. Przygotowania do świąt idą pełną parą, ale nie jak co roku przy kolędach by poczuć tą "magiczną moc" jak to moja mama zawsze mówiła, ale przy kołysankach dla tego małego szkraba co wyleguje się w najlepsze u mnie w brzuszku :) Chciałam wam wstawić link byście i wy posłuchali, ale coś nie mogłam. Nie wiem jak to się robi, a szkoda.

Dziś czeka mnie i przyszłą babcię walka z tornadem w moim pokoju, ponieważ planujemy przejżeć wszystkie rzeczy jakie mam w pokoju i znaleźć te, które już mi nie nie przydadzą, albo te nie potrzebne i albo wynieść do piwnicy, albo wyżucić, albo... zorganizować z nimi rozdawajkę na blogu! Mam nadzieję, że mamie przypadnie do gustu ten 3 pomysł :)

No, a oto zdjęcia mojego psiaka jak reagują na porządki świąteczne, które już się zaczęły. Wąż jednak nie chciał zdjęcia i zawsze chowała swój ryjek.


Widzicie ten grymas na twarzy? Kocham tego psiaka i czasem mnie rozbraja. Ale powiem wam, że psy to na prawdę mądre zwierzaczki. Ten oto stworek ze zdjęcia powyżej czuje, że nie jestem sama i często przytula się do brzuszka jak siedzę przed telewizorem. A co mnie najbardziej zdziwiło to to, że któregoś rana przyszedł do mnie do łóżka, wlazł pod kołdrę i się przytulił, a to nie często się zdarza. Na szczęście moja mama wzięła aparat i uchwyciła ten moment na zdjęciu. Dowód macie poniżej:


Tata z piwnicy przyniósł dwa dni temu choinkę. Rozłożyliśmy ją i się prostuje, no bo to sztuczna. Nie chcieliśmy mieć tego roku prawdziwej choinki bo tylko brudzi na około. Ozdoby świąteczne też już czekają. Dziś ją ubieramy, a wczoraj? Wczoraj naszła mnie ochota na wygłupy i co bardzo mnie ucieszyło przyszły dziadek też się z nami trochę powygłupiał. Oczywiście moim celem jak zwykle był Dżeki (to ten mały potwór ze zdjęć powyżej). Pokażę wam efekty:


Miało być o porządkach świątecznych i o świętach, a ja tutaj ciągle o swoim piesku piszę, no ale bardzo się cieszę, że trochę zmienił swoje postępowanie. Co bardzo nas zdziwiło, bo to stary pies, ale widocznie czuje, że nadchodzą zmiany. Hihi. 

Prawie bym zapomniała! Dziś wkroczyliśmy w 23 tydzień ciąży, a moje maleństwo waży już 500 g.

Następny post postaram się już dodać z rozdawajką. Pozdrawiam serdeczni i do napisania.

wtorek, 10 grudnia 2013

16. No i mamy dietę jak cukrzyk.

Wróciłam właśnie od swojego Ginekologa, ponieważ byłam z nim skonsultować pobyt w szpitalu, te bóle brzucha i w ogóle jak Pan Dr dowiedział się o pobycie w szpitalu sam chciał mi zrobić usg by ocenić stan dzidzi. Wszystko jest w porządku, poza tym, że mam coś z nerkami. Przepisał mi leki i mam się stawić 19 grudnia na kolejnym badaniu. I dopóki lekarz nie zobaczy wyników krzywej cukrowej mam mieć dietę jak cukrzyk, bo być może ten ból był właśnie spowodowany ilością cukru naczczo. Trochę mnie to zdziwiło, ale sam Pan Dr tak stwierdził. No, ale w końcu każdy organizm jest inny.

I dziś widziałam, jak brzuch mi się rusza podczas kopniaków. Wspaniałe uczucie.

Do usłyszenia kochani, a ja w ramach przekroczenia liczby 1000 wyświetleń i zbliżających się świąt myślę nad rozdawajką. Co o tym myślicie?

poniedziałek, 9 grudnia 2013

15. Krew biała mnie zaraz zaleje.

"Skoro Pani tak zależy, a wyniki są w porządku to może się Pani wypisać" No i wypisałam...
Ale kurwa! Facet mówił od początku jak mnie przyjęli, że nic mi nie jest i, że ciąża nie jest zagrożona i, że wszystko jest ok. Przecież gdybym wiedziała, że te bóle były oznaką poronienia zagrażającego to bym siedziała w tym szpitalu tak długo jak się dało. Przecież ja chcę dla Kosmonauty jak najlepiej, chcę by wyrósł na zdrowego bejbusia. I nawet te noce nie przespane nie będą mi przeszkadzać, bo ja nocny marek jestem. Ale kurwa! Co za szpital nie informuje o tym pacjentki, że prawie poroniła?!

Zadzwoniłam do swojego ginekologa, bo te mendy nawet recepty nie potrafili wypisać. Idę na konsultacje. Zobaczymy co mój doktor powie. A na pytanie taty czy wybrałam już szpital znam odpowiedź. Jak tylko zaczną się skurcze wsiadam z kimś w auto i zapierdzielam 120 km, no ewentualnie trochę bliżej do drugiego szpitala w Lęborku.

Jutro napiszę wam kochani więcej, a teraz kładę się pod kocyk, włączę jakiś film i spróbuję jakoś się przespać, bo uspokoić to ja się nie mogę coś. Mendy pieprzone w tych szpitalach. A pytałam, rozmawiałam z tym doktorkiem od siedmiu boleści prawie 10 minut o moim wypisie i co? Ani słowem nie wspomniał.

niedziela, 8 grudnia 2013

14. Niedziela już w domu.

Dzisiaj się wypisałam na żądanie do domu. Ciągnęło mnie strasznie. Już chciałam zasnąć we własnym łóżku z psem w nogach i otulić się własną kołdrą z myszką mickey. Lekarz na obchodzie stwierdził, że w sumie już dziś mógłby mnie wypisać, ale jeszcze na wyniki trzeba czekać do jutra. To spytałam się czyby po te wyniki nie mogła bym jutro przyjechać skoro wszystko jest w porządku. Zgodził się na wypis na żądanie i sam to zaproponował słowami: "Skoro pani tak zależy, a wyniki są w porządku to może się pani wypisać". No i wypisałam.

Jeszcze tylko jutro czeka mnie wycieczka po odbiór tych wyników i wypisu. Mam nadzieję, że wyniki będą ok. Nie chcę znów trafić na oddział, bo mimo, że było wszystko ok, to czułam się wykończona.

A przyczyny bólu brzucha nie znaleźli. Może bolał, bo bolał. Bo dużo tego dnia chodziłam, bo mało wtedy zjadłam bo rano była glukoza, bo trochę się stresowałam. Ale mimo wszystko cieszę się, że pojechałam, no bo lepiej dmuchać na zimne. Szczególnie teraz, gdy wcześniejszą ciążę straciłam.

piątek, 6 grudnia 2013

13. Czyżby czekała nas dziś "wycieczka" do szpitala?

Jest 2:34 w nocy, dzień mikołajek, a ja nie śpię. Brzuch mnie od rana boli, a ja twierdziłam, że to tak po tej glukozie. Ok 13 zasnęłam i obudziłam się o 17 oczywiście ból nie minął. Tylko co jakiś czas zaczął pojawiać się na krótką chwilę mocniejszy. Oczywiście gdybym była mądrzejsza już wtedy bym to sobie zapisywała, a nie dopiero o 1:42. Postanowiłam sobie, że jeśli bóle będą trwały do 3 dzwonię po pogotowie. Nawet jeśli to nic takiego wolę wiedzieć czy z dzidzią wszystko jest w pożądku bo jednak nie jest ten ból u mnie normą. Dam znać później czy pojechałam i co to było.

Godzina 16.00 no i tak jak się spodziewałam jestem w szpitalu. Jak na razie nic nie wiadomo. Przynajmniej mi nic nie wiadomo, bo nie chcą mi nic powiedzieć. Ok. 4 w nocy zadzwoniłam po karetkę i, że bóle się nasiliły. Zrobili mi KTG, USG, pobrali krew i oddałam mocz i czekam aż do obchodu by się dowiedzieć co i jak. A no i zapomniałam napisać, że dali mi dwie jakieś tabetki (nie powiem jakie bo brałam je śpiąc) i zastrzyk w pośladek. Czekamy co będzie dalej.

czwartek, 5 grudnia 2013

12. Bobasowy Dziennik firmy BabyOno

W końcu Młodociany się uspokoił i zasnął sobie w brzuszku co mnie bardzo cieszy, bo dziś od rana dawał mi popalić delikatnymi kopniakami do tego stopnia, że aż mnie brzuch rozbolał. Coraz brzydsza pogoda za oknem to i na spacery nie chce się wychodzić, więc któraś z pan może zna jakieś ćwiczenia dla ciężarnych? Powiem wam, że chciałam zapisać się na areobik, ale 130 zł za 8 godzi to trochę dużo jak dla mnie więc sobie darowałam

Już coraz częściej zastanawiam się nad przemeblowaniem swojego pokoju zanim Kruszynek wyskoczy, no bo trzeba przystosować dla niego. I oczywiście coraz bliżej święta :). Już za rok będzie z nami.

Zapomniałam się wam pochwalić! W końcu w moje ręce trafił Bobasowy Dziennik firmy BabyOno.












Jest to segregator formatu A5, w którym jest wiele miejsca do pisania i wklejania zdjęć. Na prawdę polecam. Obecnie jest jedynie na allegro i innych tego typu stronach. Niestety, ze strony BabyOno został już usunięty. Do tej pory nie mogę się na niego napatrzyć i codziennie przekładam kartka po karce. Na początku jest strefa mamy, czyli bada w ciąży, wizyty u lekarza itp. A potem aż od urodzenia do dwóch lat jest miejsce na notatki z życia naszego szkraba.

środa, 4 grudnia 2013

11. W końcu trochę czasu dla siebie

Nie pisałam. Wybaczcie mi. Ale po przyjeździe do Polski było na początku trochę zamieszania, a gdy już siadałam pisać posta zupełnie nie wiedziałam o czym on miał by być. Teraz też nie wiem szczerze mówiąc. No, ale mniejsza o to.

21 tydzień i 2 dzień ciąży za mną. W sumie jeszcze połowa. Ciągle chodzę po lekarzasz, bo teraz "mój czas wyników" jak to moja mama nazywa. Jutro idę pić glukozę co zupełnie mnie nie cieszy, bo wiem, że będzie mnie od niej cofało. Gdyby nie wypadł mi niespodziewany wyjazd do Niemiec już dawno miała bym te badania z głowy. No, ale trzeba się trochę przemęczyć.

Zastanawiam się czy już rozglądać się za jakimś wózeczkiem, łóżeczkiem i innymi tego typu "pierdołami" dla dzidzi.

Przepraszam, post jest beznadziejny, ale całą noc nie spałam i padam, a oczy to mam na zapałkach. A piszę, bo chciałam dać znać tym co czytają, że żyję i wszystko jest ok.

Niedługo napiszę więcej.
Trzymajcie się kochani, pozdrawiam.

Popularne posty