wtorek, 24 września 2013

5. Choróbsko jest wstrętne.

Witam. Przepraszam, za moją długą dość nieobecność, ale dopadło mnie choróbsko i nie miałam siły cokolwiek napisać. Z dnia na dzień czuje się coraz gorzej, ale mam nadzieje, że ciepła herbatka z cytrynką oraz wygrzewanie się pod kołdrą na coś się zdadzą i niedługo będę znów tryskała energią. Choróbsko, choróbskiem, ale co za tym idzie? Oczywiście standardowo – mój pęcherz skórczył się do rozmiarów ziarenka i co chwile latam do ubikacji, gardło mnie boli i nie mogę nic praktycznie jeść, (czyli czas na zmuszanie się) oraz z mojego nosa kapie woda. Mam nadzieje, że damy radę.

Dlatego, że nic nie mogę przełknąć postanowiłam zrobić sobie pastę jajeczne ze szczypiorkiem i żaodkiewką i małymi łyżeczkami sobie zacząć jeść. Po jej zrobieniu stwierdziłam, że złym pomysłem było dodanie szczypty ostrej papryki, (ponieważ lubię ostre dania), bo przecież jednak mam gardło chore. Ale dzielnie małymi łyżeczkami sobie jadłam, a po wszystkim zrobiłam sobie herbatki z miodzikiem. Jutro, albo za parę dni dodam zdjęcia przedstawiające moje ulubione miejsca w Offenbachu i zrobimy sobie taką małą wycieczkę.


Pozdrawiam i życzę miłego dnia.

wtorek, 17 września 2013

4. Sen

Witajcie.

Miałam dzisiaj dziwny sen. Do tej pory odczuwam w sumie swojego rodzaju niepokój, strach i nie mogę myśli pozbierać. Szukałam w senniku, co on może oznaczać, ale nie znalazłam.

Byłam z mężem u niego w domu i sprzeczaliśmy się z jego bratem. Mimo późnej pory (ok. 3 w nocy) ubraliśmy się i wyszliśmy mieliśmy iść do moich rodziców. W drodze tam spotkałam kolegę Jacka i nieżyjącą koleżankę, która ostrzegła nas przed tym, co dzieje się na Zatorzu, ale mimo wszystko poszliśmy. Nagle znalazłam się koło jakiegoś samochodu i Tomek kazał mi wsiadać, a on miał jechać drugim. Dojechaliśmy na pętle autobusową i już dalej trzeba było iść na pieszo, bo ulica była pełna jakichś zielonych ni to psów, ni to kotów (kosmici). No, więc wyszliśmy i zaczęliśmy z nimi walczyć. I coś się zmieniło, bo nagle sama biegłam już w stronę swojego, blogu co jakiś czas patrząc za siebie czy mąż jest za mną, ale go nie było. Dobiegłam do klatki i jakimś cudem weszłam do domu. Mama mnie poinformowała, że Jecki (nasz pies) został zakażony i przemienił się w zielonego psokota. Potem zadzwonił mój mąż bym pokazała się w oknie, bo swoje ostatnie chwile człowieczeństwa chce spędzić patrząc na mnie. Tak, jego kosmici też dorwali. No i się obudziłam, gdy podchodziłam do okna.


Nie wiem, co mam o tym myśleć.

sobota, 14 września 2013

3. Nad ziębiony pęcherz + zdobycz Tomka

Witajcie.
Notka miała być jutro, ale dlatego, że siedzę pod kołdrą z herbatą i się męczę, to postanowiłam jakoś ten czas spożytkować i napisać kolejną notkę. Niestety, gdy szłam do sklepu naziębiłam sobie pęcherz, a dlatego, że żadnych tabletek nie wolno mi przyjmować to muszą wystarczyć mi nasiadówki. O tych nasiadówkach powiedziała mi mama. Nawet nie wiedziałam, że to takie proste, myślałam, że to coś skomplikowanego. Niestety jestem jeszcze młoda (20 lat) i wszystkiego będę musiała się nauczyć. No i mąż mój czasem mi coś doradzi czy zadzwoni do 13 15 (trzynaście piętnaście) i zapyta się jej.

A jeśli jesteśmy już przy Tomku to w tytule posta jest mowa o jego zdobyczy. Dziś mój kochany mąż był na rybach. Zazwyczaj przynosił płotki do domu, ale dziś zaskoczył mnie i przyniósł wielgaśnego węgorza! Wyobraźcie sobie moje zdziwienie, gdy wyjmuje z reklamówki coś dużego i obślizgłego. Jego zdobycz razem z głową miała 72 centymetry. Więc jutro na śniadanko mam smażonego węgorza.

W poprzedniej notce była również mowa o szwagierce (siostrze Tomka – Agnieszce) niestety nie wiedziałam czy wyrazi zgodę na wstawienie tutaj jej zdjęcia, dlatego w tej notce dodam na uzupełnienie poprzedniej zdjęcie z naszego ślubu gdzie jesteśmy w trójkę: ja, Agnieszka oraz Tomek.


mój mąż i jego węgorz.

Ja razem ze szwagierką Agnieszką.

2. Czyli jak to się wszystko zaczęło?

Dzisiaj trochę powspominamy, bo przecież obiecałam wam notkę o tym jak to wszystko się zaczęło, a przecież od zawsze wiadomo, że kobieta sama nic nie zdziała – potrzebny jest nam mężczyzna. Hehe, ale odkrycia dokonałam.

jedno ze zdjęć naszej sesji ślubnej.
No, więc swojego męża poznałam jakieś 5 lat temu i dopóki 1 czerwca nie staliśmy naprzeciwko siebie (ja zaryczana) i nie mówiliśmy przysięgi nie wierzyłam w to, że on jest już mój, mój na zawsze. Ale decyzję o dziecku podjęliśmy już dużo, dużo wcześniej.  Staraliśmy się rok i bez skutku, lekarz wysłał mnie nawet już do ośrodka dla bezpłodnych, co tylko pogłębiło mój smutek i złość... W końcu przestałam pilnować dni płodnych i powiedziałam, że ma być, co będzie. I było!  6 Sierpnia zobaczyłam ten upragniony wynik…

Zadzwoniłam do mojego męża (oczywiście zaryczana i zasmarkana) by go poinformować, potem zadzwoniłam do swojej mamusi i na końcu poinformowałam tatę. Dla pewności następnego dnia zrobiłam drugi test i wynik był ten sam.

Kilka dni później razem ze szwagierką szłyśmy do ginekologa na 100% potwierdzenie, a tam… przeżyłam lekki szok. Nic nie widać, nie ma tego ziarenka na usg, lekarz też długo się zastanawiał, ale w końcu kazał przyjść za tydzień jeszcze raz. I tym razem, również towarzyszyła mi szwagierka. Po badaniu z gabinetu wyszłam ze zdjęciem usg małego ziarenka i informacją, że jestem już w 5 tyg. ciąży.


I od tego dnia uświadomiłam sobie, że wszystko się zmieni i nic już nie będzie takie samo. 


piątek, 13 września 2013

1. Powitanie.

Witam wszystkich na blogu, który będzie poświęcony wszystkiemu, co urocze, dziwne, zabawne, a czasem nawet i smutne lub przygnębiające. Zastanawiacie się pewnie, co to takiego? Samo życie. Będę opisywała tutaj moje zmagania z każdym nowym dniem jak i wchodzenie pomału w nową rolę. Jaką? Bycie mamą.

No, ale nie będę dużo się rozpisywać, w końcu czas iść zagrzać sobie ciepłej malinowej herbatki, wejść pod kołderkę, rozgrzać paluszki i napisać jak to wszystko się zaczęło.

A w sekrecie wam powiem, że ten blog jest moją misją, która polega na tym by systematycznie podsyłać wam nowe posty.


Pozdrawiam i życzę miłego dnia.

Popularne posty