czwartek, 30 stycznia 2014

36. Brak tytułu to też tytuł.

Nie pisałam ostatnio, ponieważ mam zamieniony tryb dnia. Noc to dla mnie dzień, a dzień to dla mnie noc. Nie wiem nawet jak to się stało. Na początku zasypiałam koło 3-4 bo mała nie dawała mi spać, a potem już jakoś sama się ta godzina przesunęła. A dziś... dziś myślałam, że o tej godzinie już będę spała, no bo w końcu w nocy się męczyłam, by na 12 iść do szkoły rodzenia na pierwsze spotkanie, a tu lipa. Wróciłam do domu koło 16, bo jeszcze zaszłam do taty na obiad i położyłam się do łóżka by spać. Nie dane mi to było, bo najpierw mąż zadzwonił, potem mama o coś się zapytała, a na końcu jeszcze tata dzwonił, że już wraca do domu, a że mama z pieskiem poszła no to ja odebrałam, bo mi dzwonek przeszkadzał. No i tak koło 21 zagrałam z rodzicami w kręgle i od tej pory sen mnie opuścił. Postanowiłam, że dziś też się trochę pomęczę by jakoś ten tryb dnia wrócił do normy - jak? Nie wiem, ale coś na pewno wymyślę.

A jak było w szkole rodzenia? Najpierw pani rozdała nam kartę obecności, kazała się wpisać i dała nam po dwóch małych reklamóweczkach drobiazgów. Niezmiernie się ucieszyłam bo zobaczyłam, że w reklamóweczce jest butelka do karmienia niemowląt, a butelki to ja jeszcze nie posiadam. Dokładniej powiem wam co było w reklamówkach jutro, bo teraz nie chcę hałasować po domu i szukać tego, bo nawet nie pamiętam gdzie to położyłam.
Potem przyszła do nas pani z Banku Komórek Macieżystych i opowiadała jaka to ważna sprawa te komórki. Ważną sprawą to owszem - są, bo przecież mogą uratować życie naszemu maleństwu jeśli coś złego się stanie, ale ile trzeba za to zapłacić to już jest większy problem. Dlatego słuchałam tego, bo słuchałam, ale tylko niektóre rzeczy sobie przyswoiłam.
Potem Pan Ginekolog opowiadał nam o badaniach w ciąży tych koniecznych i tych mniej koniecznych.

Ja już się z wami żegnam, bo pies drapie mi w drzwi i chce wejść, także pewnie ułoży się u mnie na poduszce dlatego włączę sobie jakiś seria.

Pozdrawiam was serdecznie kochani.

wtorek, 21 stycznia 2014

35. Czyżby czekała nas wycieczka do Niemiec?

Powiem wam szczerze, że tak jak czytam i oglądam w telewizji o tym co dzieje się w Polskich szpitalach, na porodówkach coraz częściej myślę nad wyjazdem do Niemczech i tam urodzeniu dziecka. Wiadome jest to, że tej decyzji nie mogę podjąć sama, postanowiłam na następnej wizycie skonsultować to ze swoim Prowadzącym. Mój T. już powiedział, że dowie się o kilku sprawach tam w Niemczech - ogólnie, jak to wszystko tam wygląda.

Jestem coraz bardziej przekonana i chyba na prawdę poważna sprawa odwiedzie mnie od tego pomysłu. Owszem są minusy takiego wyjazdu i ich -niestety- jest więcej niż plusów, ale wiem, że i z tymi minusami damy sobie z mężem radę.

Rozmawiałam ze swoją mamą, której powiedziałam, że coraz poważniej zastanawiam się nad wyjazdem. Trochę przykro się jej zrobiło, bo przywykła już do myśli, że jednak będę cały czas tutaj i dopiero na wakacje, albo nawet i po wyjadę z Julką, ale powiedziała, że rozumie moją decyzję i od początku mówiła bym tam rodziła.

Sprawa ubezpieczenia Niemieckiego jest w 90% załatwiona - podlegam pod swojego męża. Trochę z lekarzami będę miała problem, ponieważ nie znam języka, ale myślę, że miła koleżanka dotrzyma mi towarzystwa i będzie chciała robić za tłumacza. Chodź powiem wam szczerze, że jednak będę starała się u siebie w mieście znaleźć jakiegoś Polskiego.

Jeśli już dojdzie do tego, że będę jechała to pod koniec lutego (termin mam na kwiecień) dlatego zostaje kwestia jak przewieść te rzeczy, który zostały już tutaj zakupione w Polsce, ale myślę, że i tutaj damy jakoś radę i mój T. coś wymyśli.

A wy co o tym kochane sądzicie? Jechać do tych Niemców rodzić, czy jednak zostać w PL?
Pozdrawiam was serdecznie oraz zapraszam do komentowania jak i obserwowania mojego bloga.



sobota, 18 stycznia 2014

34. Wracamy pomału na właściwe tory.

Zły humor spowodowany wyjazdem męża powoli zaczął mijać. Trwało to tydzień, co jak na mnie jest bardzo długim okresem narzekania, marudzenia i złego humoru. Ale dziś wstałam z łóżka już o 10 rano, a nie jak przez ostatni tydzień o 14 i od tej pory jestem na nogach. Mimo, że miałam ochotę wszystko zostawić i dalej iść spać postanowiłam się nie poddawać i znaleźć sobie jakieś zajęcie. Takim oto sposobem postanowiłam rzeczy psa wynieść z pokoju by wiedział, że nie może już wchodzić, bo staram się go oduczyć przesiadywania w pokoju gdzie za 3 miesiące pojawi się dzidzia. Palić - palę, ale już nie w pokoju, ale wychodzę do kuchni i co jest dla mnie największą dumą postanowiłam sobie zrobić swój własny kąt, który nie będzie przy łóżku, a standardowo - przy biurku. Więc teraz zamiast leżeć, to sobie siedzę przy biurku. Tylko jeszcze jakąś lampkę muszę skombinować do laptopa, by w nocy nie palić dużego światła. Także dzisiaj mam dzień porządków, który w sumie już się skończył. Jutro zajmuję się stosami ciuchów, które zalegają we wszystkich szafkach i szafeczkach w pokoju, bo trzeba zacząć w końcu układać ciuszki dla Juli, których jakimś cudem jest coraz więcej. A w święta zapomniałam wstawić jedno zdjęcie - prezent, który Julia dostała od "Mikołaja". Jak znajdę to zdjęcie to obiecuję, że zostanie wstawione na bloga.

Mam pytanie do was. Mam kilka płyt DVD, których w sumie nie oglądam. I tak sobie pomyślałam, że może, któraś z was je będzie chciała i zrobię z nimi minirozdawajkę? Byście chcieli? Nie są to jakieś najnowsze filmy, są one starsze, ale nie aż tak :)

Pozdrawiam was serdecznie.


poniedziałek, 13 stycznia 2014

33. Ciążowy humor

 Tak siedziałam i myślałam, co będzie dalej. Za co mam się wziąć teraz i co ze sobą zrobić. Gdyby nie koleżanka, nie wynurzyła bym dziś nosa z domu - jakoś dobry humor opuścił mnie na dobre. Sama nie wiem czemu tak się dzieje. Jutro jeśli będę lepiej się czuła psychicznie pójdę sobie na spacer z aparatem w ręku, może świeże powietrze dobrze mi zrobi.

13 lutego mam wizytę u Gina, wtedy się go zapytam co myśli o wyjeździe do Niemiec i porodzie tam. Może jak poznam jego punkt widzenia podejmę jakąś decyzję, a może nie będę musiała, bo do tego czasu wszystko mi się odwidzi?

Mam taki mętlik w głowie po tych świętach i sylwestrze, że nie wiem co mam robić. Pierwszy raz jestem i czuję się taka bezsilna.

Może wy dziewczynki macie jakieś sposoby na poprawę ciążowych humorków? Jak tak to jakie? Bo ja już nie mam pomysłów.

niedziela, 12 stycznia 2014

32. Znów samotna lecz nie sama... a może sama lecz nie samotna?

Znów samotna lecz nie sama... a może sama lecz nie samotna? Sama nie wiem jak się dziś czuje. Coraz częściej zastanawiam się nad wyjechaniem do Niemiec, do męża, do mojej małej rodzinki. Zastanawiam się czyby nie rodzić tam. Te parę tygodni z nim w Polsce było burzliwych, ale były też miłe chwile i te lepiej wspominam. Nie pamiętam już tego złego. Chcę po prostu by był ciągle obok, ale się boję... Boję się, że jeśli będę tam, coś się stanie i on będzie za daleko by przyjechać wcześniej z pracy. Nie znam języka, nie nauczę się go - mam blokadę i to już od podstawówki (tutaj pozdrowienia dla tamtej nauczycielki).

Pogubiłam się. Z jednej strony tutaj mam wszystko na miejscu, lekarza, rodziców, teścia i szwagierkę oraz znajomych, którzy wiem, że mi pomogą. Zawsze ktoś jest obok. A tam? Mąż całymi dniami w pracy, wywiozą go gdzieś w góry to będzie problem z dojechaniem gdyby a nóż coś się działo ze mną czy z dzidzią.

Ale źle się dziś czuję bez niego. Wczoraj wyjechał może to dla tego. Może to uczucie pustki, które jest zniknie? I znów zajmę się swoim trybem dnia i swoimi sprawami, ale dziś nie potrafię się zebrać w sobie. Nie potrafię wyjść z pod kołdry i poskładać ciuchów, zamieść w pokoju, sprzątnąć z dywanika kłaki psa.

Może jednak czas zacząć się pakować, zadzwonić do męża i powiedzieć by zorganizował samochód i tam wrócić i już zostać? Przyjeżdżać dwa razy do roku na święta.

Sama nie wiem, płakać mi się chce. Julia też dziś spokojna. Jakby czuła, że mama potrzebuje spokoju, bo tatuś o 5 rano wyjeżdżał do pracy. Całą noc brzuch mnie bolał, nie mogłam zasnąć, mąż zanim pojechał leżał obok, głaskał po plecach i co chwile zadawał pytania czy coś przynieść, czegoś nie zrobić by tylko ulżyć mi w bólu, ale co z tego, że teraz go nie ma? To tak chujowo żyć na odległość...

piątek, 10 stycznia 2014

31. Rozdanie urodzinowe u: Mama na pełny etat.


 - Etui na książeczkę zdrowia dziecka, oraz liczne poradniki
- Naklejka na auto
- Skarpetki Soxo z kotkami (0-24 mies)
- próbki Ziajki
- Próbka kremu na brodawki Maltan
- próbka pieluszki Dada (1)
- czapeczka Oilatum (bardzo dobra jakościowo)
- bielizna jednorazowa rozmiar L (uniwersalna)
- kołysanki dla dzieci
- dwa kremy przeciwko odparzeniom Nivea 
(próbki które starczają na bardzo długo, świetne w podróży)
- Próbka preparatu przeciw kolkom Bobotic
- Dermatologiczna baza z tlenkiem cynku Nivea
- Dezodorant Nivea Sensitive dla mamy
- Nie wykluczone, że do zestawu dorzucę prezent niespodziankę ;-)

Także jeśli ktoś chce wziąć udział w rozdaniu u Paulinki serdecznie zapraszam. Rozdanie trwa od dziś do 10 lutego :)

wtorek, 7 stycznia 2014

30. Jestem już zmęczona

Coraz mniej chęci mam na wszystko, a jeszcze tyle jest rzeczy do zrobienia i załatwienia. Nie wiem jak ja dam radę. Niby to dopiero 26 tydzień i to najgorsze przede mną, ale pomału opadam z sił. Codzienne wchodzenie z zakupami po schodach strasznie mnie męczy. Widocznie czas zacząć robić sobie częstrze spacerki.

9 stycznia wizyta u Prowadzącego. Może teraz się w końcu dowiem czy ten pitolek w końcu jest czy go jednak nie ma. Czy będzie Julia czy Julian. Chciała bym chłopca, mąż też by chciał oraz obaj dziadkowie by chcieli, ale nie ważne co będzie. Ważne by było zdrowie.

Dziś również zapisałam się do szkoły rodzenia. Spotkanie mamy 29 stycznia. A może, któraś z mam też uczęszczała do szkoły rodzenia? Jak wrażenia?

piątek, 3 stycznia 2014

29. Ponarzekajmy: w okół roi się od znawców i ekspertów.

Odkąd zaszłam w ciążę i noszę maleństwo w brzuchu nagle w okół mnie zrobiło się grono ekspertów na temat ciąży i tego co i jak powinnam. Jestem im bardzo wdzięczna za rady, ale połowa z nich wlatuje mi jednym uchem, a wylatuje drugim. Ja rozumiem, że wiele osób z najbliższego otoczenia chce pomóc, doradzić i czasem te osoby bardziej przeżywają stan jakim jest ciąża niż sama zainteresowana (czyt. przyszła mama). Tylko czemu takie osoby nie pomyślą zanim coś powiedzą? Bo ja, szczerze mówiąc, jakbym miała słuchać tych mądralinskich, których widuję na co dzień to najlepiej nie wychodziła bym z łóżka i leżała na wznak. A to przecież nie o to chodzi. Przedstawię wam kilka przykładów:

McDonalds, KFC, Pizze i inne fast food'y:
W ciąży najważniejsze jest zdrowe odżywianie się by dostarczać maleństwu wszystkich potrzebnych składników, witamin i minerałów.  Wiele osób w kręgu, w którym się obracam mówi mi, że pod żadnym pozorem nie powinnam jeść żadnych fast foodów, ponieważ może mi to zaszkodzić. A słodycze? O nich też mam zapomnieć i najlepiej bym zmieniła swoją dietę o 360 stopni i zaczęła się odżywiać ZDROWO. Zazwyczaj tylko kiwnę głową, coś od mruknę i temat się ucina. Ale zazwyczaj jak wrócę do domu to myślę sobie: hola, hola! ale dlaczego? Nie mam cukrzycy ani innych dolegliwości czy chorób. Mdłości i wymiotów też nie mam tylko zgaga czasem mnie męczy, więc dlaczego ja mam rezygnować z tego co lubię? Nie jem przecież tego codziennie tylko raz na jakiś czas. I skoro mam chęć by zjeść Hamburgera to dlaczego ktoś wtyka mi w ręce granata, którego nie lubię? Dlaczego ja mam się torturować jedzeniem, którego nie lubię. Często słyszę: póki nie spróbujesz to się nie dowiesz. Ale nie stoi obok mnie pan policjant i nie pilnuje 24 godziny na dobę. Skoro ja wiem, że coś mi nie smakuje i tego nie lubię to po co mam się torturować?

Nie pal!
Słyszę to codziennie nawet po kilkadziesiąt razy. Wiem sama, że to jest złe i nie jestem z tego dumna, że palę. Podczas jednej z wizyt zapytałam się lekarza ginekologa, który prowadzi moją ciążę co mam zrobić by rzucić palenie. Odpowiedział, że skoro nie rzuciłam mimo wielu prób i stresów to nie rzucę już i mam czekać aż ciąża sama zacznie odrzucać. Tylko żadna z osób, które nawet wyrywają mi papierosa z ręki nie przyjmują tego do wiadomości. To jest chore! Jakie oni mają prawo aż tak ingerować w to co robię?

Nie graj w xboksa.
Odkąd tata kupił nam parę lat temu xboksa często rodzinką sobie gramy, a to w kręgle, a to w golfa. Sport to zdrowie, a i ja przy tym za bardzo się nie męczę czy nie nadwyrężam, bo przecież stoję w miejscy, nie robię jakichś drastycznych ruchów, a i nawet nie skaczę. Ta gra z mamą i tatą to dla mnie chwila relaksu i odizolowania się od problemów więc dlaczego ja mam sobie tego odmawiać? Wiem, że są czasem przeciwwskazania nawet jeśli chodzi o taką aktywność, ale to naprawdę rzadko. Najczęściej gdy: ciąża jest zagrożona, ciąża mnoga, jeśli już doszło do wcześniejszych poronień itp. itd. Ale skoro moja ciąża przebiega bez żadnych komplikacji to dlaczego ja mam sobie tego odmawiać?

Mogła bym tak wymieniać i wymieniać, ale to nie o to chodzi. Ja jestem ciekawa czy w okół was też znajdą się tacy "eksperci", którzy wiedzą lepiej niż wy co jest dla was dobre i w czym wy się lepiej czujecie. Bo u mnie znalazło się tych osób sporo, a większość z nich nigdy nie była w ciąży. I jak wy radzicie sobie z takimi niechcianymi radami? Bo po pewnym czasie zaczyna to denerwować.

Troszkę się rozpisałam, nie wiem czy komukolwiek będzie chciało się to czytać. Dlatego pozdrawiam was serdecznie i zapraszam do komentowania jak i obserwowania mojego bloga, a ja już się z wami żegnam. Zdjęcia poniżej są z dzisiejszej sesji zdjęciowej.











czwartek, 2 stycznia 2014

28. Miał być spacer.

Moje plany na dzisiejszy dzień uległy diametralnej zmianie, a to wszystko przez małą piłkarkę, która rośnie sobie w brzuszku, okopuje mamę i w dodatku ma z tego radochę. Zaczynam się już pomału męczyć tylko szkoda, że nie mam żadnego sposobu by zmęczyć Julkę by noc przesypiała. Kurdę, młoda się jeszcze nie urodziła, a już mi w nocy daje popalić. A co będzie jak się urodzi?

Ogólnie nie spałam do 4 w nocy. Ciągłe kopniaki i to już dość mocne nie pozwalały mi na to. A jak już zasnęłam to o 9 mąż dostał telefon i zaczął kręcić się po pokoju. Jak już wyszedł z domu i myślałam, że w końcu uda mi się pospać to rozbudziłam się na dobre i nie wiedziałam co z sobą zrobić więc wzięłam się za sprzątanie.

Miałam iść na spacer, miałam porobić zdjęcia krajobrazów i innych rzeczy, miałam iść do empiku po jakąś nową książkę, a jedyne co z tego zrobiłam to poszłam wyrzucić śmieci. Haha. Chociaż mój mąż o mnie pomyślał i przyniósł mi promocyjne kupony do Maka. Tylko co z tego skoro wybieram się tam od 2 dni i wybrać się nie mogę?

To ja z moją kochaną Spuką. Zachciało się jej tulasków.

To już mój 25 tydzień i 3 dzień ciąży. Do wyznaczonego terminu zostało 102 dni, a ja wam tak na dobrą sprawę żadnych ważnych informacji nie napisałam, ani nie przedstawiłam i tak ciągle piszę o sobie. A przecież to miał być blog i o mnie i o ciąży i już później o wychowaniu takiego szkraba. Sama nie wiem czemu skupiłam się na sobie i na dniach jak mi mijają. Tak myślę by czas to zmienić, zawsze to jakaś odskocznia od mojego nudnego i często nieciekawego życia. Zaczniemy od jutrzejszej notki, bo nie wiem o czym napisać. 

A teraz was serdecznie pozdrawiam w tym nowym roku.
Zapraszam również do komentowania i obserwowania bloga.

środa, 1 stycznia 2014

27. Pierwszy dzień nowego roku.

Pierwszy dzień nowego roku, a my cały dzień spędziliśmy w łóżku. Znaczy się tylko ja, bo mój mąż najpierw poszedł na ryby lecz niestety nic nie przyniósł, a potem poszedł naprawiać samochód. I tak od 15 siedzi ze mną w domu i gramy sobie na internecie w GameTwist. Później wieczorkiem może zaczniemy rozwiązywać quizy na facebooku i będziemy zgadywali sławy. Lubię z nim tam spędzać czas, bo wtedy wiem, że leżymy sobie i niczym się nie przejmujemy.

Julia daje mi dziś cały dzień popalić, zero odpoczynku i tylko kopie i kopie. Ta to ma energię. Może później przejdziemy się do McDonalda, bo polubiłam tam jadać, chodź wcześniej za tym nie przepadałam. Wiem, że to niezdrowe żarcie, ale chyba Juli smakuje, ponieważ czasem i o 23 nachodzi mnie ochota na Hamburgera i wtedy nie ma zmiłuj, trzeba wstać i iść. Dobrze, że u nas jest otwarty całodobowo.

Jutro planuję zrobić sobie spacer nad spacerami z aparatem w ręku i porobić jakieś zdjęcie. Chodź nie wiem co z tego wyjdzie. No i najważniejsze! Nie mam już co czytać. Trzeba wybrać się do empiku.

Pozdrawiam was serdecznie.

Popularne posty