sobota, 26 kwietnia 2014

54. Decyzja.

Podjęłam decyzję. 
Rozwodzę się.

wtorek, 15 kwietnia 2014

53. 15 kwietnia 2014 r.



Dzień dobry wszystkim, a raczej dobry wieczór! Dziś mija 3 tygodnie odkąd przyszłam na świat. Mama mówi, że specjalnie nic nie pisała wcześniej bo na 15 kwietnia przypadał by termin porodu. Dlatego mama mówi, że pośpieszyłam się, bo przyszłam na świat 3 tygodnie wcześniej jako zdrowa dziewczynka.

Na imię mam Julia "Kulka" Anastazja. Babcia się śmieje z tej Anastazji i mówi, że to za karę. Ale wygląda na to, że dziś mam imieniny, ponieważ w kalendarzu dziś jest Anastazji.

Mama mówi, że z dnia nadzień bardziej ją zadziwiam. Dziś np. złapałam się za paluszki u stopy.  Innym razem złączyłam swoje rączki, oraz obrzygałam mamusie. Mama się bardzo śmiała. Lubię też robić mamie "pieluchowe" niespodzianki. I jak mama ułoży mnie w pozycji "na żabę" i zacznie masować po pleckach to podnoszę główkę.

Mamusia mnie bardzo kocha i mówi, że jestem jej Cytrynką, mówi jeszcze, że jak byłyśmy w szpitalu to zabrali mnie na solarium, bo byłam żółta - jak cytrynka. Mama również mówi, że niedługo postara się napisać więcej.

Pozdrawiam was.

wtorek, 1 kwietnia 2014

52. Moja wspomnienia z 25 marca.

Od 30 marca jesteśmy już z Julką w domciu. Pierwsze dni w domku minęły nam na poznawaniu się i klimatyzowaniu w nowym miejscu. Jak na razie nie mamy żadnych problemów, no można poza tymi małymi z karmieniem, ale z nimi też sobie jakoś radzimy.

No, ale zacznijmy od początku jak to wszystko wyglądało. Początek już znacie z poprzedniego postu więc ja tylko opiszę w skrócie już tak na trzeźwo i bez żadnych bóli.

25 marca obudziłam się z dość dziwnym przeczuciem i z ciągle towarzyszącymi bólami podbrzusza, kręgosłupa jak i samego krzyża. Źle się czułam, narzekałam, a i nawet płakałam. Zrobiłam sobie letnią kąpiel - bóle nie minęły. Zadzwoniłam do mamy, potem do koleżanki - zaczęłam się pakować. Kilka minut po godzinie 16 poszłam do toalety i... płacz, krew i krzyk. Dosłownie... Jak usiadłam na toaletę by się załatwić poczułam, że coś wylatuje, na początku myślałam, że to czop dlatego nawet nie spojrzałam, ale za chwilę coś mnie tknęło i zobaczyłam, że sikam krwią. A, że już wcześniej jedną ciąże straciłam (w podobny zresztą sposób) to wpadłam w histerie. Płakałam i krzyczałam na przemian. Mama też nie wiedziała w co ma ręce włożyć czy mnie uspokajać, czy dzwonić po karetkę, czy dzwonić do doktora. Okey, w końcu pierwsza myśl jaka jej przyszła do głowy to zadzwonić do koleżanki, która miała mnie wieść na  na porodówkę. Gdy się uspokoiłam zadzwoniłam do taty, że chyba rodzę i, żeby zwalniał się z pracy bo przecież miał być przy mnie przez cały ten czas. Pojechaliśmy: Beata, Adam, Mama i Tata oraz ja. Do szpitala dotarliśmy spokojnie, o 17:50 zostałam przyjęta i od razu na fotel do badania, a tam co? Badania nie ma bo jak ze mnie zaczęło lecieć to aż położne się przeraziły i od razu po doktora zadzwoniły. Ten tylko spojrzał i od razu powiedział Przygotowywujemy do cięcia. Cięcia? Ale jakiego cięcia? W głowie mi się zakręciła na tym fotelu, a tu już jedna babka mnie goli (sama niestety nie dałam rady), druga babeczka przeprowadza ze mną wywiad, trzecia babeczka wkłuwa się we mnie welflonem i podaje jakieś zastrzyki no masakra po prostu. Od teraz nie mogłam nic sama zrobić, nawet stanąć o własnych nogach. Pielęgniarki mnie rozebrały, pomogły przejść na łóżko i pojechaliśmy. Przez ten cały czas myślałam o rodzicach, którzy czekali na jakieś informacje. Jak wjechaliśmy już na sale ktoś tam wbił mi się w kręgosłup, zostałam przykryta matą jakąś bym nie widziała brzucha, a moje jedynie zadanie było poinformowanie jak zacznę czuć, że trudniej oddycham. Czułam jakieś szarpania itp. aż w końcu to usłyszałam. Cichutki pisk i kwilenie - poinformowano mnie, że córcia żyje i jest zdrowa. O 18:08 urodziłam. Gdy mi ją pokazali zaczęłam mieć problemy z oddychaniem, podali mi jakiś zastrzyk i zamknęłam oczy, po czym odpłynęłam.


A oto moje córcia: Julia Anastazja i jej piękny uśmiech jaki posłała dziadkowi.



Za parę dni, albo gdy po prostu znajdę czas opiszę wam nasze pierwsze dni w domku, bo zostałyśmy wypisane w niedzielę, 30 marca.

Popularne posty